Czy czegoś mi to nie przypomina? Myślę przez moment, a potem… To niemożliwe! Tak przecież było w moim śnie!
Jest godzina 23.00. Jutro egzamin z najtrudniejszego przedmiotu. Siedzę na łóżku powtarzając po raz kolejny cały materiał. Właściwie nie cały – brakło czasu, żeby wszystkiego się nauczyć. Czy jutrzejszy egzamin ma w takim razie sens? Siadam do modlitwy i szczerze wyznaję, co mnie trapi. „Nie nauczyłam się Boże wszystkiego. Pracowałam uczciwie, Ty wiesz… Proszę Cię dzisiaj, choć wiem, że są ważniejsze problemy, o jutrzejsze wsparcie na egzaminie”. A potem zanurzam się w modlitwie – wstyd, że resztkami sił…
Noc staje się uciążliwa. Przez sen powtarzam to, czego się nauczyłam, a potem śnię, że jestem na egzaminie. Losuję pytanie, na które nie potrafię odpowiedzieć. Egzaminator mówi do mnie, żebym odpowiedziała na inne, łatwiejsze pytanie, które sam mi przydziela bez losowania. Egzamin zdany... Budzę się w nocy i myślę sobie: NIEMOŻLIWE. A później znów zasypiam. Kolejny sen = kolejny egzamin z tego przedmiotu. Tym razem na niego nie zdążyłam. Płaczę, bo przecież to była moja jedyna szansa! I znów się budzę. Wstaję z poczuciem, że dwa egzaminy – choć tylko ze snu – mam już za sobą…
Kiedy przychodzi właściwy moment egzaminu, to sama już nie wiem, czy jestem zestresowana, czy nie. W zasadzie wchodzę z myślą, że Bóg jest ze mną i nade mną czuwa. Przychodzi nawet myśl, że przecież nie może mnie teraz zostawić – w końcu tak dużo prosiłam o wsparcie przez weekend. Tylko, czy faktycznie w to wierzę?
Wraz ze mną wchodzą dwie koleżanki. Losujemy pytania i siadamy w różnych miejscach, żeby przygotować się do odpowiedzi. Odsłaniam swoje pytania i… Już wiem, że egzamin niezaliczony. Katastrofa! Czuję się załamana i mam ochotę jak najszybciej wyjść – wstyd mnie trawi od środka. Przez chwilę spoglądam tępo na swoją kartkę, a potem całkowicie się poddaję. Daję znak I. że nie odpowiem, nie umiem. Kiedy koleżanki kończą, wstaję i uczciwie przyznaję, że nie odpowiem i nie będę nikomu zabierać czasu.
Egzaminator nie może w to uwierzyć i prosi, żebym usiadłam i spróbowała odpowiadać. Przez parę minut 3 osoby – koleżanki i egzaminator usiłują namówić mnie, żebym odpowiadała. Dziwna sytuacja i krępującą zarazem.
„Napełni twe usta radością” (Hi 8, 21)
– Pani M. proszę wylosować inne pytanie.
– Nie mogę Pani Doktor. Ja po prostu przyjdę odpowiadać w następnym terminie.
– Ależ Pani M. nie będzie Pani odpowiadać później. Proszę sobie wylosować pytanie, a ja zajmę się inną Panią.
Przez moment nawet myślę, że I. Mogłaby wylosować dla mnie pytanie. Ale pomysł ten okazuje się być bez sensu. Siedzę jeszcze 3 minuty na miejscu, kiedy P. Dr kończy rozmowę ze studentką.
– Pani M. nie wylosowała Pani jeszcze żadnego pytania?
– Nie Pani Doktor. Dziękuję za pomoc, ale po prostu wyjdę.
– W takim razie ja muszę Pani wylosować pytanie.
Egzaminator wręcza mi inny zestaw stwierdzając, że z tym dam sobie radę. Czy czegoś mi to nie przypomina? Myślę przez moment, a potem… To niemożliwe! Tak przecież było w moim śnie! Poczułam się nagle zdezorientowana. Poinformowałam egzaminatora, że nie mogę odpowiadać, bo cała sytuacja mi się przyśniła. Pani Doktor spojrzała na mnie, zaśmiała się i powiedziała, że mam prorocze sny…
Po wyjściu z egzaminu spojrzałam w niebo i już wiedziałam, komu zawdzięczam całą tę sytuację – „Masz Boże poczucie humoru! Tego się w ogóle po Tobie nie spodziewałam!”.