Skip to main content

Bałwochwalstwo kojarzy mi się najczęściej z czymś bardzo głupim, z wiarą w jakieś bożki, horoskopy, tarota, wróżby, itd. Wiąże się ze wszystkim, co może wykraczać poza pierwsze przykazanie. Bo jak można wierzyć w coś, co prawie na 100% jest wymysłem człowieka? Jak można zaufać w przepowiednie, które są zupełnie przypadkowymi zdaniami i nie mają żadnego wpływu na moje życie? Naiwni Ci, którzy tak myślą..

Całe szczęście, że ja wierzę w Boga. Dzięki temu mogę się czuć bezpiecznie, mogę siedzieć przed komputerem i cieszyć się spokojnym, ułożonym życiem. Mogę robić to, co chcę i nie muszę prosić nikogo o poradę, czy „proroctwo”. Pan Bóg oczywiście mi w tym wszystkim błogosławi. Czasami pójdę do Kościoła, może nawet się wyspowiadam. Ba! Zajrzę nawet do dokumentów, tym bardziej, że papież Franciszek tak fajnie pisze. Gorzej, kiedy trafię na taki fragment:

W przypadku bożka nie ma niebezpieczeństwa ewentualnego powołania, które wymagałoby wyrzeczenia się własnego poczucia bezpieczeństwa, ponieważ bożki «mają usta, ale nie mówią» (Ps 115, 5). Rozumiemy więc, że bożek jest pretekstem do tego, by postawić samych siebie w centrum rzeczywistości, adorując dzieło własnych rąk. Lumen Fidei, pkt 13

Od razu budzi się we mnie sprzeciw. Jak to? Ja niby czczę bożka? Przecież tak nie jest! Ja po prostu ufam sobie, wierzę w swoje siły i umiejętności. Mam mnóstwo doświadczeń w życiu, które przecież mogą to potwierdzić! Potrafię sobie w życiu poradzić. Czytam więc dalej.

Człowiek, gdy traci zasadnicze ukierunkowanie, które spaja jego życie, gubi się w wielorakości swoich pragnień. Wzbraniając się przed oczekiwaniem na czas obietnicy, rozprasza się na tysiące chwil swojej historii. Lumen Fidei, pkt 13

Tego już za wiele. Ja nie czekam na obietnicę? Zresztą… Jaką niby obietnicę? Rozpraszam się na chwile swojej historii? Oj, Ojcze Święty, trochę chyba przesadziłeś. Na szczęście jest jeszcze Pismo Święte.

krzak

To mówi Pan: «Przeklęty mąż, który pokłada nadzieję w człowieku i który w ciele upatruje swą siłę, a od Pana odwraca swe serce. Jest on podobny do dzikiego krzaka na stepie, nie dostrzega, gdy przychodzi szczęście: wybiera miejsca spalone na pustyni, ziemię słoną i bezludną (Jr 17, 5n).

Więc jednak to prawda. Jak często staję się bożkiem w moim życiu wierząc bardziej sobie niż Bogu? Uciekam od tego co mi mówi, wierząc sobie, myśląc, że wiem lepiej co jest dla mnie dobre. Będąc tak wpatrzonym w samego siebie nie dostrzegam szczęścia, które pojawia się wokół mnie. Jestem niczym krzew gorejący, który jednak już dawno się spalił. Chcę sobie radzić sam. Bóg mówi mi jednak – zaufaj! Czytam Pismo Święte dalej i widzę już, jakiej obietnicy mam oczekiwać.

Błogosławiony mąż, który pokłada ufność w Panu, i Pan jest jego nadzieją. Jest on podobny do drzewa zasadzonego nad wodą, co swe korzenie puszcza ku strumieniowi; nie obawia się, skoro przyjdzie upał, bo utrzyma zielone liście; także w roku posuchy nie doznaje niepokoju i nie przestaje wydawać owoców (Jr 17, 7n).