Skip to main content

Coś, co po ludzku wydawało się być na zawsze stracone, zanurzone w mroku – to samo w dłoniach Jezusa staje się żywe i pełne pokoju.

Tylko On tak potrafi.

Z Ewangelii wg św. Marka: „Wyszedł Mu naprzecie w grobowców człowiek opętany przez ducha nieczystego. Mieszkał on stale w grobowcach i nikt już nawet łańcuchem nie mógł go związać.”

Co za niezwykły obraz.

Obraz człowieka, który nie tylko łańcuchem jest wiązany, ale co więcej – jakby to był obraz jego wewnętrznej rzeczywistości, jego wewnętrznego stanu – zamieszkał w grobie.

Jakby już był martwy wewnętrznie. Jakby już był spisany na straty, wysłany do krainy ciemności.

I rzeczywiście tak było. Ten człowiek nie miał szans. Może sam dla siebie był umarły. Tak głęboko ze sobą i swoją śmiercią niepogodzony, że nawet łańcuchy zrywa.

Jedynym ratunkiem jest spotkanie Jezusa. Ale to spotkanie zmienia wszystko.

Coś, co po ludzku wydawało się nie do uratowania, bo przecież śmierć jest stanem ostatecznym, stanem, w którym już nic nie możemy uczynić. Coś, co po ludzku wydawało się być na zawsze stracone, zanurzone w mroku, to samo w dłoniach Jezusa staje się żywe i pełne pokoju. Tylko On tak potrafi.