Czyż wszyscy są apostołami? Czy wszyscy prorokują? Czy wszyscy są nauczycielami? Czy wszyscy mają dar czynienia cudów? 1 Kor 12,29
Dość często zdarza się słyszeć o protestach przeciwko porządkowi ustanowionemu w Kościele. Głośne są zwłaszcza działaczki feministyczne (także te uważające się za katoliczki), które domagają się święceń kapłańskich dla kobiet. Choć może one same nie zdają sobie z tego sprawy, ich żądania świadczą o tym, że uważają one bycie księdzem za coś lepszego, a świeckim — za coś gorszego. Tymczasem w Kościele nie ma gorszych i lepszych powołań. Są jedynie inne — i równie „dobre”.
Ciało, żeby istnieć, musi mieć głowę, oczy, uszy, ręce, nogi, płuca, układ pokarmowy i tak dalej. Podobnie Kościół: potrzebuje apostołów, proroków, nauczycieli, cudotwórców… „Jeśliby ucho powiedziało: Ponieważ nie jestem okiem, nie należę do ciała — czyż nie należałoby do ciała? Gdyby całe ciało było wzrokiem, gdzież byłby słuch? Lub gdyby całe było słuchem, gdzież byłoby powonienie? (1 Kor 12,16–17) — odpowiada spokojnie święty Paweł.
Święta Teresa od Dzieciątka Jezus, rozważając ten tekst, przypomniała sobie, że ciało, aby funkcjonować, musi mieć jeszcze jeden organ: serce. „W sercu Kościoła ja będę miłością” — napisała. Oto najwyższe, najwspanialsze, najwznioślejsze powołanie: miłość. Miłość pokorna, uczynna, cierpliwa, wierna, która nigdy nie ustanie. Tego „najlepszego powołania” bardzo potrzebuje Kościół i świat, i jest ono dostępne dla każdego.
Zastanów się:
1. Czy nie masz skłonności do pielęgnowania w sobie poczucia bycia kimś gorszym niż inni?
2. Czy nie jesteś uciążliwy dla innych, okazując im swoją „wyższość” czy „władzę”?
3. Czy nie ranisz Kościoła niesprawiedliwą, nieuzasadnioną czy nierzetelną krytyką?