Bóg mówi przez wydarzenia. Do człowieka należy nauczyć się używać tego języka.
Przed nami już ostatnia Niedziela Adwentu, Święta Narodzenia Pańskiego są bardzo blisko, tuż przed nami. Dlatego Słowo proponowane nam przez Kościół w liturgii w tym ostatnim tygodniu nie koncentruje się już na oczekiwaniu powtórnego przyjścia Chrystusa, a zaczyna przypominać o wydarzeniach związanych z Jego pierwszym przybyciem na ziemię.
Pierwsze czytanie i Ewangelia są dziś bardzo ściśle połączone: św. Mateusz stwierdza wprost spełnienie się proroctwa Izajasza w Jezusie i Jego cudownych narodzinach. Jest tu jednak jeszcze głębsze powiązanie, które na pierwszy rzut oka jest być może trudniejsze do zauważenia. Bóg daje znaki, Bóg mówi w znakach. Człowiek potrzebuje nauczyć się je interpretować, rozumieć. Tylko wiara pozwala na porzucenie ludzkich zabezpieczeń i kombinacji. Jak to dobrze, że nasz Bóg jest zawsze “mimo wszystko”: mimo naszej zatwardziałości, On wciąż pragnie do nas mówić.
W Nazarecie, dla ocalenia historii zbawienia, Bóg interweniuje z tą samą determinacją, z jaką czynił to osiemset lat wcześniej w Jerozolimie. Na szczęście Józef nie jest zamknięty w swoich pomysłach i kalkulacjach, jak Achaz, lecz jest gotowy wejść w Boży plan, mimo że go jeszcze nie zna i nie rozumie.
Paweł także doświadczył Boga, który przemienia życie człowieka, poznał moc Dobrej Nowiny. Tylko dlatego jest Jego sługą, apostołem, głosicielem tego zbawienia, którego sam doświadczył. Wie, że to jest najważniejsze zajęcie, jakiemu może poświęcić całe swoje życie: uczyć ludzi odczytywać znaki Boga w ich życiu.
Czas Adwentu szczególnie sprzyja rozważaniu, zatrzymaniu, zastanowieniu się nad swoim życiem. Bóg pragnie, byśmy się zbudzili, wyszli z letargu rutyny i przyzwyczajenia, byśmy weszli w głębię siebie. Mówi do nas przez wydarzenia, także te trudne i niezrozumiałe. Zawsze wynajduje taką metodę mówienia do nas, która nie narusza ani trochę naszej wolności. Do nas należy nauczyć się tego języka, wejść w ten dialog.