Niech zbyt wielu z was nie uchodzi za nauczycieli, moi bracia, bo wiecie, iż tym bardziej surowy czeka nas sąd. Wszyscy bowiem często upadamy. Jk 3,1–2
Tak łatwo przychodzi nam surowo osądzać innych, szczególnie gdy chodzi o obronę ważnych dla nas wartości. Jednak z drugiej strony nie chodzi wcale o to, aby nie reagować, gdy widzimy, że ktoś czyni zło, bo Pismo Święte wielokrotnie wzywa do napominania braci i wręcz czyni nas odpowiedzialnymi za ich grzechy, jeśli tego zaniedbamy. Tylko jak to robić?
Umiejętność rzetelnej oceny sytuacji i stosownego korygowania postępowania innych ludzi zdobywa się latami. Święty Jakub w swoim liście daje nam dobrą praktyczną wskazówkę: „Wszyscy bowiem często upadamy”. Tak, to jest klucz: po pierwsze, pamiętajmy, że sami wciąż na nowo błądzimy i upadamy, że także w naszym wypadku tak często „chcieliśmy dobrze, a wyszło jak zwykle”. Pokora, pokora i jeszcze raz pokora. Kiedy trzeba zwrócić komuś uwagę, nie „uchodźmy za nauczycieli”, nie pouczajmy z wyżyn doskonałości, ale zapytajmy, co się stało, czy na pewno o to chodziło… Nigdy nie przypisujmy złej woli, nie wypowiadajmy się na temat intencji i motywacji drugiej osoby — bo to przynależy tylko spowiednikom. Możemy poprosić o rozmowę na temat widocznego na zewnątrz czynu, ale nie mówmy drugiej osobie, co ona chciała zrobić, co czuła, czym się kierowała… Nie wiemy tego.
I pamiętajmy o życzliwym tonie, spokoju (dopóki czujemy gniew, to nawet nie zaczynajmy tej rozmowy), o słowach „proszę”, „dziękuję”, „przepraszam”. Prawda nie może istnieć bez miłości, a miłość bez prawdy.
Zastanów się:
1. Czy robisz codziennie wieczorem rachunek sumienia z minionego dnia?
2. Czy umiesz zachować kulturę i życzliwość wobec innych, nawet gdy się zirytujesz?
3. Czy prosisz Ducha Świętego, aby kierował wszystkim, co mówisz?