Jezus nie uzdrowił trędowatego. Nie uzdrowi nikogo, kto nie słucha Jego słów.
Czytanie i ewangelia mówią o trądzie: Księga kapłańska zamyka chorego w getcie, Jezus go z niego wyprowadza. Cudowne uzdrowienie człowieka, którego największym chyba cierpieniem nie była sama choroba, co fakt, że musiał w niej żyć odizolowany.
Tyle że od 1980 r. trąd jest niemal w 100% uleczalny. Po co nam Mesjasz, który przypomina w działaniu tabletki? Ostatecznie tabletki są wygodniejsze, nie stawiają tak wielu wymagań. W ten sposób Jezus przegrywa w starciu nie tylko ze współczesną medycyną, lecz może także z równie błyskotliwymi uzdrowicielami.
Dzisiejsza Liturgia broni się jednak doskonale. Trąd to nie tylko choroba w wymiarze fizycznym. Trąd posiada swoją teologię – jest znakiem Bożego przekleństwa. Ma też swoją ideologię – trędowatego, skażonego należy izolować. Najciekawsze jest właśnie to, jak z tą teologią Bożego przekleństwa i ideologią getta radzi sobie Jezus.