Tę opowieść o synu, któremu zachciało się samodzielności, a potem wracał głodny i z podkulonym ogonem, znamy wszyscy. Potrafilibyśmy pewnie wyrecytować ją bez zająknięcia wybudzeni w środku nocy. Kłopot tylko z tym wybudzaniem się. Ale próbujmy.
Po pierwsze. On nie dostał od ojca żadnego majątku, żadnej przypadającej na niego części, nic takiego. Dostał po prostu τὸν βίον, czyli życie. Ojciec dał mu w ręce jego własne życie. Pozwolił mu żyć na własną rękę. Bardzo szybko poczuł po tym potrzebę oddalenia się od ojca możliwie najdalej, zniknięcia mu z oczu, jakby w jego obecności nie potrafił się cieszyć tym otrzymanym na własność życiem. Co było dalej, wiemy.
Po drugie. Tam wtedy po wszystkim, nad świńskim korytem, to on się nie zastanawiał. Ani nad sobą, ani nad niczym. On przyszedł do siebie. Ocknął się. Kiedy się wreszcie ocknął, przypomniał sobie, że ma dom i nagle ten dom wydał mu się nie taki znowu zły. Kiedy się wreszcie ocknął, miał na szczęście odruch, żeby wracać.
I nawet ładnie to wszystko sobie poukładał. Wstanie, wróci do ojca i powie: Zgrzeszyłem. Nie jestem godny nazywać się synem. Zrób ze mnie najemnika. Grzech, wina, konsekwencje. Wszystko się zgadza. Co było potem, wiemy.
Ojciec zobaczył, wybiegł, rzucił się na szyję. A on swoje: Zgrzeszyłem. Cisza, ojciec wtula się w niego. Nie jestem godny nazywać się synem. Cisza, ojciec przyciska go do siebie. Już otwiera usta i nagle ojciec przerywa mu w pół słowa. Z całego, pięknie ułożonego przemówienia nici. Nie udało się powiedzieć tego najważniejszego, bo przecież dotyczącego przyszłości, zdania. Wszystko na nic. Jakby położył mu rękę na ustach. Już. Tyle wystarczy. Nie mów dalej.
Nie próbuj być sprawiedliwszy od Ojca. Nie chciej znów wiedzieć lepiej. Owszem, grzeszymy. Każdy z nas raz po raz ucieka od Ojca ze swoim życiem. I nikt z nas nie jest godzien nazywać się synem. Ale nie chciej Mu dyktować, co w związku z tym ma z tobą zrobić. Pozwól Mu być Miłosiernym Ojcem. Pozwól Mu wreszcie wiedzieć lepiej. Daj się ubrać, posadzić za stołem. Pozwól Bogu świętować z Twojego powodu. Ocknij się. Kiedy się wreszcie ockniesz, kiedy przyjdziesz Do Siebie, usłyszysz jak cierpliwie ci powtarza: Jesteś ze mną. I wszystko moje twoje jest. Całe życie.