Skip to main content

„Jeśli ktoś nie grzeszy mową, jest mężem doskonałym zdolnym utrzymać w ryzach także całe ciało” (Jk 3, 2).

Jak często zdarza się, że chcielibyśmy dłonią powstrzymać słowa wychodzące z naszych ust, ale jest już za późno? Jak często orientujemy się, że jednym krótkim zdaniem wbiliśmy komuś nóż w serce? Jak często robimy to celowo i z premedytacją?

„Języka (…) nikt z ludzi nie potrafi okiełznać; to zło niepohamowane, pełne zabójczego jadu. Za jego pomocą wielbimy Boga i Ojca i nim przeklinamy ludzi, stworzonych na podobieństwo Boże. Z tych samych ust wychodzi błogosławieństwo i przekleństwo. Tak być nie może, bracia moi!” (Jk 3, 8-10).

idą

Tak być nie może! Można próbować hamować swoje myśli i milczeć, żeby kogoś przypadkiem nie urazić, ale można też zapamiętać i zastosować wskazówkę świętego Pawła:

„Niech nie wychodzi z waszych ust żadna mowa szkodliwa, lecz tylko budująca, zależnie od potrzeby, by wyświadczała dobro słuchającym” (Ef 4, 29).