Tydzień temu, na koniec Okresu Bożego Narodzenia, przeżywaliśmy Święto Chrztu Jezusa. W dzisiejszej Ewangelii wciąż pozostajemy nad Jordanem i słyszymy relację o chrzcie Jezusa, opowiedzianą tym razem z perspektywy Jana Chrzciciela.
Jan pozostanie już nad brzegiem tej rzeki. Był tylko znakiem, który kierował do Jezusa, zapowiedzią, wstępem do głównego dzieła. A Jezus wyrusza, właśnie rozpoczyna się Jego misja. To Jan jako pierwszy ogłasza na czym polegać będzie zadanie Mesjasza: jako Syn samego Boga, będzie “zanurzał” w Duchu, dawał nowe życie. Najpierw w różnych znakach przemierzając ziemię, a po swoim zwycięstwie paschalnym ofiarując również dostęp do tego nowego życia wszystkim, którym będzie głoszona Ewangelia o Nim.
Oto tajemniczy Sługa, którego zapowiadał Izajasz. Wielka jest jego misja: już nie tylko wobec samego Izraela, On niesie światło narodom, poganom, którzy nie spodziewali się zbawienia. Jednakże Jego misja jest zaproszeniem także dla nas. Dialog, który przedstawia I czytanie, Bóg chciałby podjąć z każdym z nas.
Jak odbywa się ten dialog? Psalm przedstawia zawsze prawdziwą kolejność w powołaniu człowieka przez Boga: najpierw doświadczenie zbawienia, które uzdalnia do słuchania, a potem odpowiedź, którą staje się czynienie woli Bożej. To zapowiedź “nowego kultu”: liturgii duchowej, już bez ofiar, bo prawdziwą i jedyną ofiarą jest życie człowieka oddane w ręce Boga. Paweł tak głęboko to rozumiał. Czuł on się powołanym i posłanym, miał pełną świadomość, że sam nie jest autorem ani właścicielem Dobrej Nowiny, którą głosi, ale jedynie jej sługą, pokornym instrumentem w rękach Boga.
To wielka misja dla każdego z nas, o bardzo szerokich horyzontach. Jan rozpoznał Mesjasza dzięki Słowu i wydarzeniom. To pozwoliło wskazać Go innym. Kto z nas nie pragnie być światłem dla drugiego, towarzyszyć w drodze ukochanej osobie, ochraniać jej kroki, rozpraszać lęk przed jutrem? Bóg, dając nam swego Ducha, ma moc czynić nas podobnymi do swego Jedynego Syna. W ten sposób zapala w nas światło, które wskazuje drogę innym.