Kim jest ten, na którego czekamy? Czy go znamy? Czy wiemy, co nam przynosi? Czego tak naprawdę od Niego oczekujemy?
Trwamy w naszym adwentowym, pełnym napięcia, oczekiwaniu: na powtórne przyjście Chrystusa w chwale, na pamiątkę Jego pierwszego przyjścia na ziemię i wreszcie: na Jego ciągłe przychodzenie do Twojego i mojego życia, przez Słowo i Sakramenty, w wydarzeniach życia.
Kim jest ten, na którego czekamy? Czy go znamy? Czy wiemy, co nam przynosi? Czego tak naprawdę od Niego oczekujemy?
Dzisiejsze czytania prowokują nas do tego rodzaju pytań i starają się zarazem na nie odpowiadać. Obiecany Mesjasz nam ma dać to wszystko, za czym tak głęboko tęsknimy. Przychodzi przecież pełen darów Ducha. On chce przynieść obfity pokój, prawdziwą sprawiedliwość (PSALM). On ma moc sprawić, że różne wrogie sobie zwierzęta w sposób nienaturalny będą żyły razem. Jeśli pozwolimy mu zamieszkać w tych “ogrodach zoologicznych” naszych rodzin i wspólnot, odnajdziemy pokój i jedność, które będą znakiem zbawienia dla innych, obcych (I CZYTANIE).
Oczekiwać cierpliwie Jego przyjścia, Jego nieustannego przychodzenia, może ten, kto ma nadzieję. Nadziei nie traci ten, kto czuje się wciąż oczekiwany cierpliwie przez Boga, ciągle przyjmowany przez Niego. Taki ktoś może samemu wciąż przyjmować, przygarniać także innych, potrzebujących w różnych wymiarach (II CZYTANIE).
Jan był tylko Poprzednikiem, posłanym, by przygotować drogi Mesjaszowi. Uwierzenie w Słowo i nawrócenie to tylko wstęp i przygotowanie na Tego, który przychodzi. On jest mocniejszy. Mocniejszy niż wszystko to, co obiektywnie czy subiektywnie wydaje się nam dziś zbyt mocne. On chrzci nas Duchem Świętym i ogniem (EWANGELIA), gdy pozwalamy się zanurzyć w Misterium Jego Paschy, Jego zwycięstwa nad śmiercią.