Okres Adwentu nie jest tylko oczekiwaniem na święta Bożego Narodzenia. Zanim zajmiemy się przygotowaniem do nich, po pierwsze w liturgii Kościoła słyszymy mocną zachętę to trwania w gotowości na ostateczne przyjście Chrystusa na końcu czasów.
Rozpoczynamy kolejny Adwent w życiu. Dwudziesty, pięćdziesiąty, siedemdziesiąty? Nieważne. Ten teraz jest właśnie najważniejszy.
Okres Adwentu nie jest tylko oczekiwaniem na święta Bożego Narodzenia. Zanim zajmiemy się przygotowaniem do nich, po pierwsze w liturgii Kościoła słyszymy mocną i często powracającą zachętę to trwania w czuwaniu, w gotowości na ostateczne przyjście Chrystusa na końcu czasów. Ten czas otwiera nas na eschatologię.
Jezus wypełnia proroctwa Starego Testamentu. On staje się żywą Świątynią, która gromadzi wszystkich, najróżniejszych ludzi pod każdym względem i buduje wśród nich prawdziwy pokój. Nie wiemy, kiedy dokładnie nastąpi Jego powtórne przyjście. To dobrze. Dzięki temu trwamy w niespokojnym oczekiwaniu, które nam dobrze robi: wyrywa nas ze świętego spokoju i pozwala otwierać na Jego ciągłe, nieustanne przychodzenie do nas.
Kto widzi jak bardzo potrzebuje zbawienia, szuka, błaga, czeka. Kiedy czuwamy, żyjemy inaczej już na co dzień, zaczynając od najbardziej prozaicznych drobiazgów po skomplikowane i trudne relacje. Gotowość do miłości wynika według św. Pawła między innymi ze świadomości bliskiego przyjścia Chrystusa i przemijalności własnego życia.
Jesteśmy umówieni. On na pewno przyjdzie!
>>> PRZECZYTAJ PEŁNĄ ANALIZĘ NIEDZIELNYCH CZYTAŃ <<<