Umrze tylko ta osoba, która zgrzeszyła. Ktokolwiek jest sprawiedliwy, […] stosuje się do moich ustaw i zachowuje wiernie moje przykazania, postępując uczciwie — ten na pewno żyć będzie. (Ez 18,4-5.9)
Czasami zapominamy, że grzech to sprawa poważna. Czasami wręcz śmiertelnie poważna. Nie chodzi o cierpiętnictwo, samobiczowanie i masochistyczne tkwienie w toksycznym poczuciu winy. Nie, przeciwnie — to właśnie Kościół daje możliwość pozbycia się raz na zawsze grzechów w sakramencie spowiedzi, aby nie zatruwały bezsennych nocy i powracających wspomnień. Wszystkich grzechów, nawet najcięższych, takich jak świadome zabicie niewinnego człowieka.
Jednak nie można udawać, że nic się nie stało albo że problem z czasem rozwiąże się sam. Grzech jest zawsze zranieniem: Boga, drugiego człowieka, także siebie samego — i wymaga aktywnych działań, by go naprawić.
Tak więc kara za grzech nie jest złośliwością Pana Boga. Taka jest natura rzeczy, że każde działanie wywołuje jakieś konsekwencje: dobro — dobre, a zło — złe. Tylko dzięki wielkiej miłości i łasce naszego Boga, który poniósł za nas odkupieńczą śmierć na krzyżu i zmartwychwstał, przezwyciężając w ten sposób zło i śmierć, możemy zostać od naszych złych czynów i ich konsekwencji raz na zawsze uwolnieni. I nie jest jakimś kaprysem czy nękaniem, że ten miłosierny Bóg dał nam przykazania i wszelkie inne pouczenia moralne, jak mamy postępować. Zrobił to właśnie po to, by łatwiej nam było unikać czynienia zła.
Dlatego Bóg przez usta proroka Ezechiela obiecuje nam, że kto będzie zachowywał Jego przykazania i postępował uczciwie, na pewno żyć będzie.
Zastanów się:
1. Czy przyjmujesz na siebie konsekwencje swego postępowania, starając się naprawiać zło, które zdarza ci się wyrządzać?
2. Czy regularnie robisz rachunek sumienia i chodzisz do spowiedzi?
3. Czy rozwijasz postawę przebaczenia, zamiast obwiniania — tak w stosunku do innych, jak i siebie samego?