Ewangelia Łk 10,1-12 jest fragmentem typowo nie dla księży. Mówi ona o „jeszcze innych posłańcach” niż apostołowie. Zadaje ona kłam myśleniu, że żeby głosić Ewangelię trzeba być obranym od góry do dołu na czarno i mieć święcenia kapłańskie. Nic bardziej mylnego…
Z ust każdego chrześcijanina nie powinna schodzić Ewangelia. Wiadomo, że będzie ona zupełnie inaczej brzmiała niż z wyuczonych w „teologicznych murach” ust kapłanów. No i bardzo dobrze. O to właśnie chodzi!
Przeczytaj: Łk 10,1-12
Tweety:
Spośród swoich uczniów wyznaczył Pan jeszcze innych, siedemdziesięciu dwóch
Rozważanie:
Inność każdego z nas sprawia, że Pismo Święte może być „zaszczepiane” do różnych dziedzin życia społecznego. Gdyby słowo Boże było tylko komentowane pięknymi, okrągłymi słowami, zgodnie z zasadami poprawnej polszczyzny i ograniczoną emocjonalnością, byłoby udziałem „wybranych elit”. Jest jednak na odwrót.
Słowo Boga ma zmieniać cały świat i rozsadzać wszystkie mury, które pobudowali między sobą ludzie…
Dlatego, drodzy świeccy, jesteście niesamowicie potrzebni Kościołowi. Jesteście dla nas, duchownych, źródłem inspiracji. Chociaż wielu kapłanów mówiłoby płomienne nauki, które porywałyby tłumy, na nic by się to jednak zdało, gdyby nie święci ludzie. Oni podczas kazań, nie wpuszczali jednym uchem Ewangelii, a drugim wypuszczali. Oni zakasywali rękawy i brali się do roboty! Oni podczas swojej pracy nie musieli ani razu wypowiedzieć słowa „Jezus”, a i tak wszyscy ludzie wiedzieli, że kierują się nadprzyrodzoną motywacją.
To wszystko znajdziemy w dzisiejszej Ewangelii. Słyszymy, że misja siedemdziesięciu dwóch była konkretna. Mieli oni iść po to by być zapowiedzią Jezusa. Chrystus od razu im powiedział, że będzie robił po nich „rewizyty”. Dlatego oni wiedzieli, że ich zadaniem jest „zrobienie dobrego podkładu” pod łaskę, którą przyniesie Zbawiciel.
Podobnie jest dzisiaj. Świeccy nie odprawiają Mszy świętej, nie spowiadają, ale jeśli żyją zgodnie z duchem Pisma Świętego, coraz więcej ludzi zaczyna chodzić do świątyni. Jeśli nasza wiara nie sprawdza się w praktyce, to „psu na budę” są wszelkie mądre wywody i grube książki. Księża będą mówili do „pustych ławek”, jeśli cały Kościół nie zacznie „oddychać” tym, co zostawił nam Jezus.
Pójdźmy dalej… Chrystus poprosił nowo posłanych, „duchowych pomocników”, o modlitwę. Podzielił się z nimi smutkiem, że nie ma wystarczającej liczby ewangelizatorów. Dał im przez to do zrozumienia, że ich praca musi być „wykonywana z całego serca” oraz musi być połączona z modlitwą. W Bożym działaniu nie ma miejsca na suche, tylko ludzkie działania. Każda wykonana rzecz powinna być ugruntowana w modlitwie.
Nie można więc sobie pozwolić na lenistwo, zarówno w kwestii głoszenia jak i modlitwy.
Gdy obserwuje się dzisiejszy Kościół wydaje się, że właśnie tego nam brakuje. Solidnego połączenia pracy i modlitwy. Jak by to powiedział św. Benedykt: „Ora et labora”. Módl się i pracuj. Nic więcej i nic mniej… Dobra praca wynika z głębokiej modlitwy, zaś modlitwa, która nie kończy się czynem jest tylko „pustosłowiem”.
Modlitwa:
Panie, dziękuję Ci za to, że dla każdego jest w Kościele odpowiednie miejsce. Amen.