Skip to main content

Chrystus swoim działaniem dał nam bardzo ważną wskazówkę. Wytłumaczył, że najpierw trzeba dobrze wykonać obowiązki, które są najbliżej nas, a dopiero potem udawać się na „podbój świata”.

Przeczytaj: Łk 4,38-44

Tweety:

On stanąwszy nad nią rozkazał gorączce, i opuściła ją. Zaraz też wstała i usługiwała im.

no

Rozważanie:

Coraz częściej można spotkać ludzi, którzy żyją marzeniami. Mają wrażenie, że zdobędą swoimi działaniami całą Ziemię. Rozpisują szczegółowe plany, silą się na precyzyjne projekty. Najsmutniejsze jest w tym wszystkim to, że zaniedbują ludzi, którzy są obok nich. Wszystkie swoje energie życiowe włożyli w ekspansję świata i zabrakło im czasu, by zrealizować to, co jest ich podstawowym obowiązkiem.

Jezus, gdy wrócił z głoszenia w synagodze w Kafarnaum, po przekroczeniu progu domu św. Piotra poszedł do jego teściowej. Nie komentował, że na dworze zbierają się już kolejki chorych. Wiedział, że teraz potrzebny jest cud uzdrowienia w domu Jego współpracownika.

Warto wyciągnąć z tego naukę. Najpierw powinniśmy realizować zadania, które są blisko, a dopiero później rozglądać się za „globalnymi akcjami”. Zobaczmy, że gdyby teściowa nie została uzdrowiona, ich kolacja byłaby o wiele opóźniona, albo nie byłoby jej wcale. Być może ludzie zaczęliby pukać do drzwi i Chrystus bez posilenia, poszedłby osłabiony na kolejną ewangelizację.

Wydaje się, że podobnie jest w naszym życiu. Gdy brakuje nam czasu na podstawowe rzeczy, nie mamy kiedy „naładować duchowych baterii”. To, co jest „prozą” naszego życia, przeważnie najlepiej „dokarmia” nasze powołanie. W końcu to, co jest na co dzień, określa typ życia, który realizujemy. Gdy brakuje w naszej działalności zwyczajnych czynności, powoli tracimy swoją tożsamość. Pamiętajmy, że akcje są tylko akcjami, a większość naszego życia odbywa się w prostocie codzienności…

Modlitwa:

Chryste, daj mi dobre rozeznanie, bym wiedział w które rzeczy mam inwestować swoje siły. Nie pozwól mi zużywać energii na to, co nie prowadzi do zbawienia. Amen