Uroczystość narodzin świętego Jana Chrzciciela zawiera w sobie wiele cennych przemyśleń. Od razu widać, że osoby „nietuzinkowe” przychodzą w niestandardowych warunkach. Dzięki temu nie tylko słowa, ale cała przyroda i mnóstwo wyjątkowych okoliczności, wskazują na to, że ktoś ma szczególną misję od Boga.
Przeczytaj: Łk 1,57-66.80
Tweety:
«Kimże będzie to dziecię?» Bo istotnie ręka Pańska była z nim
Rozważanie:
Pokazuje to bardzo ważną rzecz dla naszego życia. Dużo sytuacji, które wydają się nam dziwne, pochodzą od Boga. On specjalnie zabiera nas na „duchowy poligon doświadczalny”, by wypróbować, kim jesteśmy i ocenić, czy warto nam powierzyć jakąś istotną misję. Nie ma bowiem lepszego sposobu opiniowania, niż wprowadzenie kogoś w nadzwyczajne wydarzenia. Wtedy nie sprawdzają się rady z amerykańskich poradników, ani sugestie najlepszych znajomych. Człowiek pozostaje sam na sam w „akcji podbramkowej”.
Dlaczego o tym piszę? Po to, byśmy „nie kręcili nosem”, gdy Bóg robi nam egzamin z „naszej relacji z Nim”. Chociaż jest to na początku trudne do przyjęcia, później okazuje się miejscem łaski. Pan Bóg bardzo mocno wypróbował Elżbietę. Przez długi czas nie mogła zajść w ciążę. Pomimo tego, że bardzo chciała mieć syna, w miarę lat jej nadzieja „stygła”. Wtedy, gdy już nic nie przemawiało za tym, że będzie w „stanie błogosławionym”, zdarzył się cud.
Dobrze, że miało to miejsce dwa tysiące lat temu. Dzisiaj na pewno Elżbieta usłyszałaby, że rodzenie w takim wieku jest nonsensem i trzeba koniecznie dokonać aborcji. Kilka moich starszych znajomych kobiet spotkało się z takim komentarzem. Na szczęście, wtedy inaczej podchodzono do kwestii życia. Każde dziecko było odczytywane jako błogosławieństwo dla rodziny. Między innymi z tego powodu, Elżbieta do momentu poczęcia św. Jana, doznawała tylu przykrości od znajomych.
Rozważmy jednak cud, który dokonał się „we wnętrzu” Elżbiety. Jest on kapitalnym przykładem tego, jak Bóg w trudny sposób przygotowuje rodziców do tego, że będą mieli wyjątkowego syna. Poczęcie Jana Chrzciciela wzbudza sensację w całej miejscowości. To, co z perspektywy medycznej jest niemożliwe, wzbudziło zainteresowanie. Wydaje się, że Bóg często czyni podobnie w naszym życiu. Daje nam trudne doświadczenie, a potem cudowne rozwiązanie, by zwrócić uwagę innych na naszą osobę. Jest to forma „namaszczenia” i przedstawienia nas innym. Ponadto, Bóg chce, by o Jego dobroci usłyszało więcej osób. Gdy wokół Elżbiety i Zachariasza zebrała się grupka znajomych, doszło do niesamowitego „złamania schematu”. Rodzicie św. Jana nie chcieli dla Niego imienia jego ojca. Jest to bardzo symboliczne. Pokazali przez to, że św. Jan będzie się „rozwijał” w trochę innym nurcie. Nie będzie on szedł w ślady ojca, lecz będzie miał inne posłannictwo.
Warto tutaj sięgnąć do znaczenia imienia „Zachariasz” i „Jan”. To pierwsze oznacza, że „Bóg pamięta”, zaś drugie tłumaczy się jako „łaskę”. Zestawienie tych dwóch imion pokazuje, co dokonało się w życiu rodziców św. Jana Chrzciciela. Oni nie twierdzą, że Pan Bóg tylko o nich „pamięta”. On robi znacznie więcej, ponieważ udziela swej łaski.
Modlitwa:
Panie, wsłuchuję się w świadectwo rodziców Jana Chrzciciela. Gdy przyjdą w moim życiu jakieś przeciwności pragnę pamiętać, że Ty nie tylko o mnie pamiętasz, ale przede wszystkim „ochraniasz” moje życie poprzez wiele łask. Dziękuję. Amen.