Skip to main content

Ewangelię o „zgubieniu się” Jezusa w świątyni każdy będzie odczytywał inaczej. Innym okiem spojrzą na te wydarzenie rodzice wychowujący nastolatka, coś zupełnie odmiennego zobaczy sam młodzieniec, a jeszcze bardziej niestereotypowo oceni to małe dziecko. Nawiązujemy rożne relacje i „inny jest nasz punkt patrzenia z racji na inne miejsce siedzenia”. Dlatego każdy „ma prawo” odkryć w tej biblijnej sytuacji coś nietypowego. Są jednak w tym „świątynnym incydencie” rzeczy, które mówią nam bardzo wiele o naszym ogólnym, ludzkim spojrzeniu na Zbawiciela.

Przeczytaj: Łk 2,41-51

Tweety:
Dopiero po trzech dniach odnaleźli Go w świątyni, gdzie siedział między nauczycielami, przysłuchiwał się im i zadawał pytania

sr

Rozważanie:

Po pierwsze, musi się on odnaleźć w naszej codziennej pobożności i obrzędowości. Ewangelista Łukasz zanotuje, że rodzice Jezusa „co roku” chodzili do Jeruzalem na obchody Paschy (zob. Łk 2,41). Także, gdy Jezus miał dwanaście lat, czyli wtedy gdy był na „progu żydowskiej dojrzałości”, Święta Rodzina spełniła swój święty obowiązek.
My również wypełniamy w swoim życiu wiele świętych obowiązków. Gdyby rodzice nie posłuchali się przepisu Prawa, które kazało na święto Paschy przybyć każdemu mężczyźnie powyżej trzynastego roku życia, nie mielibyśmy tak ważnego fragmentu Ewangelii, który mówi o pięknej relacji Jezusa z Bogiem Ojcem. Podobnie jest w naszym życiu religijnym. Jeśli zbyt łatwo usprawiedliwiamy się i „lekką ręką” rezygnujemy z obchodzenia świąt i uroczystości katolickich, nasza relacja z Bogiem ubożeje. Nie zapisują się „karty naszej historii życia” i pozostają puste. Pewnie będzie nam na Sadzie Ostatecznym trochę z tego powodu głupio, gdy zobaczymy, że nasza „duchowa biografia” będzie dziurawa jak ser szwajcarski.

Miałem kiedyś okazję rozpocząć pisanie książki na temat powołań do kapłaństwa. Chciałem zebrać zbiór prostych, a zarazem ciekawych historii powoływania do służby w Kościele, by udowodnić czytelnikom, że „księża nie są z księżyca”. Podczas nagrywania wywiadów z różnymi współbraćmi, zaobserwowałem, że bardzo często pojawiało się w ich opowiadaniu czuwanie przy grobie Pana Jezusa w Wielką Sobotę. Dla wielu z nich był to moment przełomowy, kiedy Bóg dotykał ich serca. To ciekawe. Pewne obrzędy, łaska najważniejszych świat w chrześcijaństwie tak mocno oddziaływały na ich wnętrze. A może, gdyby woleli w tamte Wielkie Soboty trochę dłużej pospać, nie usłyszeliby „głosu powołania” do kapłaństwa?

Przypominam sobie te świadectwa, gdy myślę o przygotowaniach świętej Rodziny do wyruszenia na opisaną w Ewangelii Paschę. Gdyby nie poszła wtedy do Jeruzalem, nie zobaczyłaby z jakim zainteresowaniem nauczyciele żydowscy słuchali Jezusa. To doświadczenie było „świętym Rodzicom” bardzo potrzebne. Jak pisze św. Łukasz, ta sytuacja spowodowała u Maryi głębokie przemyślenia. A może gdyby ich nie było, nie do końca rozumiałaby publiczne nauczanie swojego Syna?

Wszystko w naszym życiu jest zaplanowane. Każde wyjście do kościoła, uroczysty ubiór na Mszę świętą czy wizyta duszpasterska. Wtedy przychodzi do nas Bóg i puka do naszych serc.

Niedawno zastanawiałem się nad sensem święcenia wianuszków w Czwartek po Bożym Ciele. Po dłuższym rozważaniu doszedłem do wniosku, że jest to bardzo istotny element religii. Dzisiaj, kiedy silimy się na nietuzinkowe, nowo ewangelizacyjne metody, Kościół przypomina nam, że ma wiele starych, ale wartościowych zwyczajów. To, że ktoś plótł od rana wianuszek z polnych kwiatów i ziół, pozwala mu zaangażować wszystkie zmysły w to, że trzeba uroczyście zakończyć obchody Oktawy Bożego Ciała. Czy nie jest to niesamowite? Dlatego nie rezygnujemy ze starych, dobrych zwyczajów Kościoła.

Modlitwa:
Panie, nie chcę dać się ograbić z poczucia świętości. Pragnę korzystać ze zwyczajów rodzinnych i zastosowań Kościoła. Mimo częstego korzystania z nich, pragnę, by pozostawały ciągle atrakcyjne i poruszały mojego ducha. Amen