Czytając tę Ewangelię trochę zazdroszczę Jezusowi. Co prawda po wielu spięciach, ale wreszcie natrafił na człowieka, który dobrze skorzystał z Jego katechezy.
Przeczytaj: J 4,43-54
Tweety:
Rzekł do niego Jezus: «Idź, syn twój żyje». Uwierzył człowiek słowu, które Jezus powiedział do niego, i szedł z powrotem.
Rozważanie:
Wystarczyło podzielić się z nim wnioskiem, że: „jeżeli znaków i cudów nie zobaczycie, nie uwierzycie”, a on od razu zrozumiał, co chciał mu przekazać Jezus. Gdy usłyszał, że ma wracać do domu, ponieważ jego syn żyje, nie buntował się, tylko dał posłuch zapewnieniom Jezusa. Może nie chciał być kolejnym potwierdzającym przytoczoną przez Jezusa regułę?
Nie wiadomo. Faktem jest jednak na pewno to, że Jezus musiał się bardzo ucieszyć z jego reakcji. Chrystus zawsze był przeszczęśliwy, gdy ktoś odpowiadał wiarą na Jego zaproszenie do zaufania. Szczególnie radosnym było ono wtedy, gdy ktoś musiał poświęcić więcej trudu, by powierzyć się słowu Chrystusa.
W Ewangelii św. Jana czytamy bowiem, że urzędnik królewski szedł do Jezusa ponad dzień drogi. Pokazuje to, jak wielkim zaufaniem obdarzył Jezusa, że uznał Jego zapewnienie o zdrowiu syna za prawdziwe. Miał przecież w myśli pokonane przed chwilą kilometry, by spotkać się z Chrystusem. Obserwując w myślach tę sytuację, warto się zastanowić, kiedy nas stać na zaufanie Bogu?
Czy nie zanosimy modlitw tylko w sytuacjach, które nas nic nie kosztują? Czy potrafimy „zainwestować” wiele czasu, wysiłku, modlitwy w trapiące nas sprawy i mimo wszystko zaufać Bogu, że Jego sposoby załatwiania problemów są najlepsze?
Modlitwa:
Chryste, ucz mnie zaufania. Proszę Cię o łaskę wiary w najtrudniejszych sytuacjach. Nie pozwól mi panikować, lecz wraz z coraz trudniejszymi doświadczeniami, przekonuj mnie do całkowitego zawierzenia Tobie. Amen.