Czy jest w nas odwaga, aby podejść do człowieka upadłego i zaproponować mu pomóc? Porozmawiać z nim? Albo zapewnić o swojej żarliwej modlitwie w jego intencji.
„I ja Cię nie potępiam…”
Te słowa do każdego z nas mówi Jezus, gdy korzystamy z Sakramentu Pokuty i Pojednania. Ten, który teoretycznie „ma prawo” nas potępić, który cierpi z powodu każdego naszego grzechu, on nakazuje nam zacząć od nowa i się nie przejmować, zrobić krok do przodu, ruszyć do walki o świętość.
A ja? Jak często zdążę kogoś potępić zanim go poznam? Bo nie spodoba mi się jego zachowanie, słowa którymi mnie przywitał albo ubiór? Jak często potępiam człowieka, który pije, ćpa albo bije dzieci nie zastanawiając się nad tym dlaczego to robi albo jak ja mogę mu pomóc? No właśnie… bo ja mam pomóc, a nie oskarżać.
Czy jest w nas odwaga, aby podejść do człowieka upadłego i zaproponować mu pomoc? Porozmawiać z nim? Albo zapewnić o swojej żarliwej modlitwie w jego intencji.
Ja też często przechodzę obok takich ludzi obojętnie albo ze wzgardą. A czytając słowa z Ewangelii wstydzę się, że nie umiem dzielić się z tym miłosierdziem, którego doświadczam z innymi.