Wyobraź sobie scenę spotkania syna marnotrawnego z ojcem. Co widzisz? A dokładniej, jak widzisz syna? Przypadkiem nie na kolanach przed ojcem? No właśnie. Tymczasem w tekście nie ma żadnej sugestii, jakoby nasz bohater klękał. Wzmianka o ojcu, który „rzucił mu się na szyję” (Łk 15,20) sugerowałaby raczej stojącą postawę syna, bo trochę trudno rzucać się na szyję komuś, kto przed nami klęczy, nie? Skąd więc ten narzucający się nam z siłą oczywistości obraz klęczącego syna? Ha! Rembrandt pozdrawia.
A teraz drugie pytanie. Z czego spadł Szaweł pod Damaszkiem? Z konia, tak? No ewentualnie z osła, bo w tamtych warunkach osioł stanowił mniej kosztowny, a co za tym idzie zdecydowanie powszechniejszy środek lokomocji. Chwila, moment! Skąd pomysł, że Szaweł w ogóle z czegoś spadł? W żadnym z opowiadań o swoim nawróceniu nie wspomina, by na czymkolwiek jechał. „Jechałem do Damaszku” (Dz 26,12) to niefortunny skrót myślowy tłumacza Tysiąclatki. Przełożył on w ten nieszczęśliwy sposób imiesłów teraźniejszy liczby pojedynczej rodzaju męskiego od czasownika πορευομαι, znaczącego: iść, przemierzać, przebywać jakąś odległość. Szaweł szedł do Damaszku. I owszem, spotkanie z Jezusem powaliło go, dosłownie ścięło z nóg, ale to nie księżniczka Anna, żeby miał zaraz spadać z konia. Skąd więc przyplątał się ten skądinąd sympatyczny zwierzak? Dla odmiany od Caravaggia.
Dwaj wielcy malarze tak zawładnęli naszą wyobraźnią, że myślimy o tekście biblijnym ich obrazami. A takich przykładów można by podać jeszcze trochę. Choćby słynne rajskie jabłko. Nie chodzi jednak tylko o ciekawostkę z pogranicza historii sztuki i biblistyki. A o co?
O to, że, jeśli Paweł ma rację, to Ojciec „przeznaczył nas na to, abyśmy się stali na wzór obrazu Jego Syna” (Rz 8,29). Przy czym to „na wzór”, greckie συμμορϕους oznacza nie tyle: dokładnie odwzorować, ile: mieć tożsamy kształt. Mam być na wzór Jego obrazu. Mam być tożsamy z Jego obrazem, czyli po prostu być Jego obrazem. Jego ikoną.
Czy inni patrząc na mnie widzą Jego ikonę? A może dodałem do tego obrazu coś, czego nie było w zamyśle Autora? Coś, czego On wcale nie chciał? Bo jeśli tak, to może trzeba spojrzeć na siebie jak na Caravaggiowego Szawła i zapytać się: Człowieku, z konia spadłeś?