Najczęściej przedstawiamy Bogu nasze żądania, pozostawiając je do rozpatrzenia w trybie natychmiastowym. Kiedy okazuje się, że Pan Bóg nie siedzi za biurkiem i nie odpowiada na nasze podania i wnioski, mamy problem.
Codziennie mamy plan na swój dzień. Wiemy, co będziemy robić, dokładnie, co do godziny. Dlatego mamy również świetnie opracowane prośby, które kierujemy do Pana Boga. Najlepiej byłoby, aby te prośby spełniały się „na zawołanie”. Ale nagle spotyka nas coś, co wymyka się poza nasze kalendarzowe notatki. Nie jest zgodne z tym, jak tykają nasze zegary, więc wybija nas z rytmu.
Niestety, Pan Bóg nie ma zegarka. Nie wpisuje się w nasze rozumienie czasu. Prośby z cyklu: daj mi dobrą pracę, daj mi żonę, daj mi dziecko, daj mi pieniądze na samochód, daj… (ale już!) nie przynoszą rezultatów, których byśmy się spodziewali.
Myśli moje nie są myślami waszymi ani wasze drogi moimi drogami, bo jak niebiosa górują nad ziemią, tak drogi moje nad waszymi drogami i myśli moje nad myślami waszymi (Iz 55, 8 – 9).
Nie jest łatwo zgodzić się na życie w Bożej strefie czasowej. Ale może nasz tryb życia i związane z nim wymagania względem Boga nie są wcale najmądrzejsze…
Z całego serca Panu zaufaj, nie polegaj na swoim rozsądku. Poznawaj Go na każdej swej drodze, a On twe ścieżki wyrówna (Prz 3, 5 – 6).
Ostatecznie i tak wszystko zależy od Boga, więc nie ma sensu licytować się z Nim, że wiemy lepiej. We wszystkich swoich zmaganiach dostajemy jednak obietnicę:
Powierz Panu swe dzieło, a spełnią się twoje zamiary (Prz 16, 3).
Spełnią się, kiedy Bóg będzie tego chciał, a nie kiedy my z zegarkiem w ręku sobie to zaplanujemy.