Wiódł ich bezpiecznie, tak że się nie bali. Ps 78,53
Strach — emocja, która ma zapewniać ludziom i zwierzętom przetrwanie, motywując do reagowania na niebezpieczeństwo — wydaje się czasami rozwijać jak nowotwór i przejmować kierowanie całym życiem człowieka. Taki zwielokrotniony, sam sobą rządzący strach, niejako uwolniony od relacji z rzeczywistością, staje się szkodliwy i niebezpieczny. Odbiera pokój i radość, ufność i wiarę, prowadzi do chorób i zaburzeń, a nawet staje się żyzną glebą dla rozwoju grzechu. Wiele grzechów ma u swoich korzeni strach, nawet jeśli pozornie wydaje się, że ich powody są inne (choćby gniew). Dlatego zapewne nie przez zwykły przypadek Bóg tak często mówi do człowieka, w napisanym przez siebie „liście miłosnym” do niego — Piśmie Świętym: „Nie bój się”.
Uważnie czytając Biblię, można zauważyć, że od jej pierwszych do ostatnich stron Bóg nieustannie uspokaja i wspiera człowieka w jego trudnych chwilach. Bohaterowie biblijni nierzadko lękają się nadmiernie, „na zapas”, a Bóg nieustannie ich zachęca: „Nie bój się… Zaufaj Mi…” Czyż nie jest podobnie i dziś?
Zastanów się:
1. Czy w rachunku sumienia zastanawiasz się czasami nad podłożem swoich niechcianych czy „zbyt silnych” reakcji?
2. Czy powierzasz trudne sytuacje Panu Bogu?
3. Czy czerpiesz motywację i wskazówki do pracy nad sobą z Pisma Świętego?