Święta już się zaczynają, jeśli nie teoretycznie, to na pewno praktycznie. Wielu myśli o tym, jak przebiegną, jak będą wyglądać, jaki prezent dostaniemy lub czy barszcz będzie smaczny?
Zapominamy często jak ważny w Świętach jest ich drugi koniec, tak bardzo różny od tego pierwszego, tylko zewnętrznego – w środku pustego. Tym pierwszym jest właśnie zamartwianie się jak będą wyglądać święta wizualnie. Drugim zaś jest prawdziwy sens tych dni.
Jezus Chrystus który przychodzi na świat jest największym prezentem, jaki tylko może być. On, który przychodzi jako Bóg w ludzkiej postaci, nie zainteresowany tym, czy stół jest bogato zastawiony, itp… Interesuje Go jedynie to, ile miłości jest w nas.
Czy osiągamy radość w sercu? Warto sobie zadać pytanie, czy jestem gotowy na Święta tak bardzo, że gdy miną to nie będzie we mnie tej pustki, ale wręcz przeciwnie – radość. Bo Święta są po to, by uświadomić nam, że Bóg po to przyszedł na świat byśmy już nigdy nie byli sami z naszym grzechem, słabościami, troskami, chorobami, cierpieniem. On będzie trwał w nich razem z Nami.
Chociaż miną święta i przyjdzie wyrzucić choinkę, to Ten którego imię to „Jam jest” jest z nami na zawsze. I warto w Święta rozważyć słowa Ewangelii Jana, i zaufać jego miłości (J 1, 14). Życzę wszystkim zdrowych i pełnych radości w Chrystusie świąt.