Dzięki Ewangelii Mt 20,20-28 widzimy, że czym innym jest prośba, a czym innym jest pragnienie. Początek tego fragmentu zdradza nam fakt, że matka synów Zebedeusza o coś prosiła Jezusa. Nie zachęciło to jednak Zbawiciela do odzewu. Zamiast tego zapytał, czego ona pragnie. Pokazuje to coś bardzo ważnego. Może się bowiem zdarzyć, że także w naszym życiu prośby nie będą się „zgrywały” z naszym sercem. Skutkiem tego będzie prowadzenie podwójnego życia. Jedno będzie dla całego świata, zaś drugie skrzętnie skrywane, będzie naszym „prywatnym skarbem”…
Przeczytaj: Mt 20,20-28
Tweety:
On ją zapytał: «Czego pragniesz?»
Rozważanie:
Bóg chce, by życie było spójne. W końcu wszystko przechodzi przez jedno serce. Nim zarówno kochamy jak i nienawidzimy. Nie warto więc dzielić go jak „włos na czworo”, tylko zestroić wszystkie pojawiające się w nim myśli.
Największym problemem w tym, „duchowym harmonizowaniu”, jest to, że chcemy nasze chrześcijaństwo przeżywać „zbyt pobożnie”. Mamy „wbite do głowy”, że nasza wiara powinna być idealna, a nasz umysł musi bez problemu domyślać się, co jest wolą Bożą. Według tej kłamliwej koncepcji, każdy naśladowca Chrystusa powinien od razu zrezygnować ze wszystkich „swoich” pragnień i oddać się nieustannej adoracji Trójjedynego Boga. Oczywiście, ta adoracja jest również rozumiana przewrotnie. Traktuje się ją jako poświęcenie każdej wolnej chwili na modlitwę. Dosłownie, jakby było możliwe, by całkowicie oddać się Bogu, nie pozostawiając nic dla siebie. Osobiście czytałem o takich przypadkach, ale byli to „święci z wieloletnim stażem”, którzy dorastali do takiej postawy przez bardzo długi czas. Takiego zjednoczenia nie uzyska się „od ręki”.
To prawda, że rozmowa z Bogiem jest potrzebna, lecz w Kościele są różne powołania. Nie wszyscy są od tego, by omadlać cały świat. Osoby żyjące w rodzinie mają za zadanie wcielać swoje życie duchowe w codzienne obowiązki domowe i zawodowe. Poza tym, ich „pozornie ziemskie pragnienia” wcale nie muszę być złe i nie zawsze trzeba z nich rezygnować.
Dlaczego o tym piszę? Dlatego, że matka synów Zebedeusza (szkoda, że nie podano jej imienia – a może jest to puste pole na nasze imię?) wpadła w „pułapkę” myślenia, że do Boga przychodzi się tylko z pobożnymi życzeniami. Założyła, że On nie wysłucha tego, co „leży jej na sercu”.
Z tego powodu, Jezus sam poprosił ją o to, by podzieliła się z Nim swoimi pragnieniami. Także nas, Chrystus chce wysłuchać. Wypowiedzenie chomikowanych od lat pragnień, może okazać się naprawdę uzdrawiające.
Chociaż synowie Zebedeusza dostali „łagodną reprymendę” za nieuporządkowane pragnienia swojej mamy, po tym spotkaniu stali się o wiele mądrzejsi. Poza tym, gdyby ich matka ciągle ukrywała pragnienia, „spędzałby one sen z jej powiek”. Gdy je wypowiedziała, Jezus mógł wobec nich zająć stanowisko i pouczyć, jak je przeżywać.
Modlitwa:
Panie, chcę zaryzykować i przedstawić Ci moje pragnienia, chociaż nie są one czysto duchowe i religijne. Wytłumacz mi, jak uczynić z nich miejsca głębokiego uzdrowienia i przemienienia. Amen.