Niektórzy mówią, że zasady są po to, by je łamać. Nie jest to najszczęśliwsze podejście. Przy takim założeniu, nie ma sensu opracowywać żadnych norm, ponieważ i tak każdą z nich można „dostosować” do indywidualnych potrzeb i własnych poglądów. W takim układzie wszelkie prawo staje się bezużyteczne. Nie tego chciał Jezus…
Przeczytaj: Mt 12,1-8
Tweety:
Chcę raczej miłosierdzia niż ofiary
Rozważanie:
Podejmując temat przestrzegania szabatu, Chrystus nie miał intencji zachęcać do większego rozluźnienia i „religijnej swawoli”. Zbawicielowi chodziło o to, by dobrze rozumieć Prawo Boże. Nie jest ono „duchowym kodeksem karnym”, lecz regułami, które mają pomóc w przeżywaniu naszej relacji z Bogiem. Nie można nimi emocjonalnie manewrować , lecz trzeba je przede wszystkim dobrze zrozumieć.
Fragment Ewangelii Mt 12,1-8 tłumaczy nam, gdzie tkwi sedno prawidłowo rozumianego chrześcijaństwa.
W naszej religii potrzeba radykalizmu. Oczywiście, nie mam tu na myśli bezmyślnego „zakładania klapek na oczy” i trwania uparcie przy swoim i bycia „twardogłowym”. Radykalizm chrześcijaństwa nie pielęgnuje pustych zasad, lecz stara się stosować narzędzia, które pozwolą człowiekowi przybliżać się do Boga.
Jezus bronił swoich uczniów przed oszczerczymi komentarzami faryzeuszów, ponieważ oni wykazywali się „radykalizmem litery prawa”, a nie „radykalizmem miłości”, który wynika z dobrego stosowania Bożych praw. Niby niewielka różnica, a zmienia bardzo wiele.
Widać to szczególnie w wychowaniu dzieci. Czym innym jest wprowadzenie zasad, które mają kształtować dobre postawy dzieci, a czym innym „terror obowiązków i reguł”, który ciemięży potomków i nie pozwala im, ani na trochę „wychylić nosa” poza podane zasady. Ten pierwszy, gdy jest sprawowany w klimacie miłości, jest w stanie ukształtować dobry „kręgosłup moralny” i wyznaczyć granice, których nie warto przekraczać. Natomiast drugi jest zniewoleniem, które zamiast wychowywać, uczy niepraktycznej uległości. Niestety, przy pierwszej lepszej okazji, gdy będzie możliwość „wyrwania się spod władzy dyktatora”, na pewno dzieci uciekną od surowego wychowawcy. Co najgorsze, pójdą one w świat z brakiem umiejętności podejmowania decyzji. Do tej pory do wszystkiego ich przymuszano, więc nie potrafią niczego zrobić same. Nie znają czegoś takiego jak „własna, uformowana wola”.
Podobnie jest w życiu duchowym. Gdy będziemy akcentowali tylko obowiązki, bez mądrego wytłumaczenia z czego one wynikają, możemy wychować siebie i innych do „religii zasad”, a nie do żywego spotkania z Bogiem. Jezus powiedział do faryzeuszów, że „chce raczej miłosierdzia niż ofiary”, by podkreślić, że nie zależy mu na „sztywnym” przestrzeganiu praw, lecz na zmianie serca. Zgodnie z tym, co czytamy w Drugim Liście do Koryntian: „Każdy niech przeto postąpi tak, jak mu nakazuje jego własne serce, nie żałując i nie czując się przymuszonym, albowiem radosnego dawcę miłuje Bóg” (2 Kor 9,7).
Modlitwa:
Panie, zmieniaj moje serce. Gdy ono będzie inne, także moje zachowanie będzie coraz bardziej zgodne z Twoją wolą. Amen.