Ubrali Go w purpurę i uplótłszy wieniec z ciernia, włożyli Mu na głowę. I zaczęli Go pozdrawiać: „Witaj, Królu Żydowski!” Przy tym bili Go trzciną po głowie, pluli na Niego i przyklękając, oddawali Mu hołd (Mk 15, 17-19).
Sąd Piłata nad Jezusem odbył się według procedury cognitio extra ordinem; przepisowe było również ubiczowanie skazańca przed ukrzyżowaniem. Do tej chwili zarówno Piłat, jak i jego żołnierze postępowali zgodnie z prawem (kwestia słuszności wyroku to oddzielna sprawa). Przebranie Jezusa, wyszydzanie Go i opluwanie zniszczyły praworządność, którą Rzymianie tak się szczycili. Było to nadużycie, brutalna bezczelność zdemoralizowanego żołdactwa wszystkich epok i szerokości geograficznych.
Żołdacy nie byli Rzymianami (ci zajmowali w prowincjach tylko najwyższe stanowiska). Pochodzili z różnych narodów zamieszkujących prowincję Syrii; byli najemnikami szukającymi kariery i pieniędzy, a czasem spełnienia potrzeby władzy i wyżycia się. Etniczni Rzymianie gardzili nimi, a oni gardzili Żydami. Ci z kolei odpłacali im tym samym — byli tylko wyrodkami z sąsiednich podbitych narodów, wysługującymi się za marne srebrniki, płacone przez okupantów oddziałom pomocniczym.
Całe to morze wzajemnej pogardy, kompleksów i chęci odwetu, cała ludzka małość i uraźliwość wylały się na Jezusa; On zaś wszystko ochotnie przyjął, by Jego rany przyniosły im zdrowie. By przyniosły nam zdrowie.
„Podałem grzbiet mój bijącym i policzki moje rwącym Mi brodę. Nie zasłoniłem mojej twarzy przed zniewagami i opluciem. Pan Bóg Mnie wspomaga, dlatego jestem nieczuły na obelgi, dlatego uczyniłem twarz moją jak głaz i wiem, że wstydu nie doznam.”
Ubierając Jezusa w purpurę, wkładając Mu wieniec na głowę i dając trzcinę do ręki, przyklękając i pozdrawiając Go jako króla, żołdacy wbrew woli stali się prorokami. Bo On naprawdę jest Królem.