Co takiego właściwie wydarzyło się pod Cezareą Filipową? Co zaszło między Rabbim i Jego uczniami, a zwłaszcza jednym z nich? Sprawa, choć dobrze znana, to po dwudziestu z okładem wiekach nadal zajmująca. Oczywiście przy założeniu, że chodziło o coś więcej niż dwuetapowy quiz, w którym do wygrania były kluczyki do nie byle czego. Ale takie założenie przyjmujemy, skoro wciąż wracamy do tych kilkunastu wersów z szesnastego rozdziału Mateusza.
Pierwsza tura odpowiedzi nie była zła. Eliasz, Jeremiasz, Jan Chrzciciel, jeden z proroków. Same wysokie noty. Nawet jeśli nie są to odpowiedzi zupełnie poprawne, to z pewnością zawierają w sobie wiele tego, co można nazwać pewną trafną duchową intuicją. To znaczy – nawet jeśli nie są stuprocentowo dokładnym rozpoznaniem tego, kim jest Jezus, to mówią o Nim sporo istotnych rzeczy. Ale nie o nie teraz chodzi.
Przechodzimy do drugiej, ostatniej tury. A wy? Za kogo Mnie uważacie? A dla was? Kim jestem dla was? I tu nie może już być kilku odpowiedzi. Credo, wyznanie wiary wspólnoty musi być jednogłośne, bo bez tej jednomyślnej jednogłośności nie ma mowy o wspólnocie. To dlatego Kościół przez kilka wieków i kilka soborów będzie w bólach rodził swoje Wyznanie Wiary. Dlatego rozgorzeją wieloletnie spory o pojedyncze słowa w nim zawarte. Będzie chodziło o tę konieczność jednego głosu. To właśnie ta konieczność czyni ową rozmowę spod Cezarei tak dramatyczną. Odpowiedź, jakiej udzielą Jezusowi nie może byś „składkowa” – każdy powie jak mu się widzi, jak mu się wydaje, jak mu pasuje, a jeśli nie będzie to jawnie sprzeczne, to zrobimy z tego jedną wspólną deklarację społeczności opartej na zasadzie „żyj i pozwól żyć innym”. Nic z tego. To musi być odpowiedź jasna, prosta i klarowna, która zamknie w sobie esencję tego, co jest treścią wiary każdego z nich. Ta odpowiedź ma z nich uczynić wspólnotę, Kościół, o którym za chwilę będzie mówił Piotrowi Jezus. Nie wyznajemy jednej wiary, dlatego że jesteśmy jednym Kościołem. Jesteśmy jednym Kościołem, bo wyznajemy jedną wiarę.
I odpowiedź pada. Odpowiedź inna niż wszystkie poprzednie. Tamte mówiły o tym, co było, albo co będzie. Dotyczyły działania Boga w przeszłości lub nadziei na Jego ponowną interwencję w przyszłość człowieka. Odpowiedź Szymona mówi o Bogu Żywym – o Bogu, który żyje, a więc i działa tutaj i teraz, o Bogu obecnym. Szymon rozpoznaje w Jezusie Boga realnego i „aktualnego”, doświadczalnie działającego w jego życiu. I to rozpoznanie czyni fundamentem swojej wiary i wiary Kościoła. Kościół może stanąć mocno, jak na Skale, na Szymonowym wyznaniu, właśnie ze względu na realność i aktualność Bożego działania, jakiego w sobie doświadcza.
W działającym Synu Szymon rozpoznaje działającego Ojca, zgodnie ze słowami samego Jezusa: Syn nie mógłby niczego czynić sam od siebie, gdyby nie widział Ojca czyniącego (J 5,19). Mało tego, Jezus jest jakby „zaskoczony” wnikliwością Szymonowego rozpoznania. Mówi, że to Ojciec objawił mu prawdę o Synu. To do czego dochodzi tutaj między Szymonem, Jezusem i Ojcem uprzedza w pewien sposób Jezusową zapowiedź: Nadchodzi godzina, kiedy już nie będę wam mówił w przypowieściach, ale całkiem otwarcie oznajmię wam o Ojcu. W owym dniu będziecie prosić w imię moje, i nie mówię, że Ja będę musiał prosić Ojca za wami. Albowiem Ojciec sam was miłuje, bo wyście Mnie umiłowali i uwierzyli, że wyszedłem od Boga (J 16, 25-27).
Kto rozpoznaje w Jezusie naprawdę działającego Boga, Boga najprawdziwiej obecnego w swoim życiu, ten wchodzi już w Jego Nadchodzącą Godzinę – w relację eschatologiczną, w Dzień, który nie zna zachodu.