Kiedy lekarz powiadomił ich o nowotworze, nie mogli uwierzyć, że ten mąż, ojciec, dziadek będzie musiał za chwilę walczyć o życie. Czas dla nich stanął w miejscu i wyznaczył im nowe role. Żona starała się o jak najlepszą opiekę lekarzy, synowie z rodzinami poświęcali mu swoje wolne chwile. Pomimo wielu trudności wierzyli, że Bóg nie zabierze im tak bliskiego i tak wspaniałego człowieka. A był człowiekiem dobrym. Swoje życie poświęcił pracy i opiece nad rodziną, bezinteresownie pomagał sąsiadom, cieszył się z tego co miał.
Udało mu się przetrwać pierwszą operację. W międzyczasie leczono go jeszcze na inną chorobę i wszystko wskazywało na to, że będzie dobrze. Przyszedł jednak moment, że ten szczęśliwy i zadowolony z życia człowiek był już zmęczony. Zdarzało mu się coraz częściej płakać, coraz częściej tracić nadzieję. Rodzina wierzyła za niego i za niego się również modliła.
Pewnego dnia jego wnuczka pojechała go odwiedzić do szpitala. Kiedy wszyscy dorośli wyszli z sali porozmawiać z lekarzem, usiadła na brzegu łóżka i przypatrywała mu się z miłością, jaką od zawsze go darzyła. Tego dnia postanowiła modlić się o cud, bo przecież Bóg obiecał, że nigdy nie zostawi w potrzebie swoich owiec…
Modliła się więc dużo i wierzyła, że Bóg Jej wysłuchuje. Była pewna, że człowiek, którego tak bardzo kocha, za chwilę wyjdzie ze szpitala i wszyscy znów będą się śmiać. Obiecała sobie nawet, że spędzi z nim więcej czasu niż zwykle. Naprawdę wierzyła…
Kilka dni później otrzymano informację ze szpitala. Jej dziadek odszedł, a Ona poczuła się oszukana. Gdzie jest ten cud, o który tak się modliła? Dlaczego Bóg ją oszukał? Przecież obiecał, przecież w Biblii jest wszystko napisane, przecież wierzyła…
Ufność, którą w Nim pokładamy,
polega na przekonaniu,
że wysłuchuje On
wszystkich naszych próśb zgodnych z Jego wolą.
A jeśli wiemy, że wysłuchuje wszystkich naszych próśb,
pewni jesteśmy również posiadania tego, o co Go prosiliśmy.
Przez długi czas zastanawiała się, dlaczego nie wydarzył się cud. W końcu zaczęła wyrzucać sobie, że może za krótko się modliła, albo robiła to źle. Wreszcie Bóg postanowił dać Jej odpowiedź na to najważniejsze pytanie w jej życiu…
Z relacji babci dowiedziała się, że dziadek w trakcie choroby wyspowiadał się. Prawdopodobnie uczynił to pierwszy raz od kilkunastu, a może kilkudziesięciu lat. Kiedy umierał, miał szczęście, że w jego sali przebywał również ksiądz. W ostatnich chwilach jego życia miał przy sobie człowieka, który przeprowadził go bezpiecznie na drugą stronę. To był ten cud, którego tak bardzo potrzebował i o który modliła się jego wnuczka.
Jego dusza wyzdrowiała…